Laptop, a właściwie jego brak, nie jest najważniejszy dla amigowców. Niemniej wiele osób chciałoby go mieć, i temat amigowego notebooka co jakiś czas powraca.

Pierwszą dla mnie konstrukcją, bo nie można nazwać tego prawdziwym laptopem, był PAWS (Portable Amiga Workstation). Pionierem był Shawn Randolph. Prace trwały prawie dwa lata, powstało kilka wariantów przeznaczonych do modeli Amiga 600, 1200 i 4000. Prawdę powiedziawszy to nawet nie były komputery – obiektem sprzedaży był zestaw obudowa plus wyświetlacz. Było to zaprojektowane w ten sposób że nie trzeba było nic lutować – wkładało się Amigę do środka. Miało to odzwierciedlenie w wyglądzie maszyny i wadze (A 600 – 11 funtów, A 1200 – 14 funtów, A 4000 – 17 funtów).
Większość zestawów była z aluminium, jednostkowe wytworzenie plastikowego prototypu było droższe.
Porty były normalnie dostępne, za wyjątkiem RGB które było wykorzystane do wyświetlacza. Użyty był zewnętrzny scandoubler Gecko. Obraz zajmował niewielka część pokrywy, oferując rozdzielczość VGA bez przeplotu.

Najbardziej dopracowany był zestaw dla Amigi 1200 – komplet zawierał CrossDos 6 Professional, oprogramowanie do przesyłania plików Link-It, oraz trackball.

Produkt był publicznie zaprezentowany w 1995, i fizycznie dostępny w sprzedaży. Trudno powiedzieć dlaczego to nie wypaliło – zapewne powodem była wysoka cena.
PAWS skończył w marny sposób – egzemplarze wypożyczone w celach demonstracyjnych sprzedawcom do składania zamówień zostały sprzedane, bądź zatrzymane na własny użytek. PAWS praktycznie nie zaistniał na rynku. W planach był normalny laptop o nazwie Puma, ale na planach skończyło się.

Kolejne lata nie przynosiły zmian w sytuacji. Powstawały różne konstrukcje „nurtu walizkowego”. Nie warto o nich pisać, ponieważ były to jednostkowe egzemplarze bez możliwości zakupu, zapowiadane i w sumie niedziałające (VIScorp/QuikPak, DraCo), tudzież nierewelacyjne (np. „Susanne” zrobiona przez Simona Archera, i wiele innych). Pokażę tylko dwa egzemplarze, które zwróciły moja uwagę.

Volker Mohr zaprezentował, podczas World Of Amiga 2001 w Kolonii, przenośną Amigę 1200:

Kolorowy ekran TFT, klawiatura na podczerwień, karta turbo Blizzard 1260 50 MHz, 48 MB RAM, kontroler SCSI, dysk twardy 4 GB, karta sieciowa PCMCIA i odtwarzacz CD.

W 2009 r. anonimowa osoba wystawiła na sprzedaż na eBay ciekawą samoróbkę „Amiga 1200 Black Edition”. Była to przenośna Amiga 1200, pomalowana w sposób nawiązujący do Ferrari, z ekranem TFT o przekątnej 15 cali. Wyświetlacz był obsługiwany przez podwajacz częstotliwości Indivision AGA 1200. Komputer miał wbudowane głośniki, a także odtwarzacz CD (włożony po lewej stronie). Dysk twardy 5 GB i karta turbo Blizzard 68030 50 MHz, 32 MB RAM, było dopełnieniem całości.

I w sumie to tyle co chciałem pokazać w temacie prób z oryginalną Amigą.

Volker Mohr próbował jeszcze z Pegasosem (2004/2005).
AROS w 2011 r. wszedł z dystrybucją AspireOS na laptopy Acer Aspire One 110 i 150, a potem Toshiba Satellite Pro A200.
MorphOS w 2012 wszedł na laptopy Apple PowerBook G4, w 2013 pojawiło się wsparcie części IBooków G4.

A co się działo od strony AmigaOS 4? Ano nic. W 2011 r. na AmiWest szef deweloperów Hyperionu, czyli Steven Solie, ujawnił istnienie netbooka dla AmigaOS 4. Miał być on dostępny w drugim kwartale 2012 r. w cenie 300-500 dolarów (w tym był już OS). Nigdy to się nie stało. W miarę upływu czasu po terminie powstała opinia że był to blef, mający powstrzymać amigowców od zakupu PowerBooków z MorphOS-em.
Po latach, na „Amiga 30 Germany” (2015 r.) pokazano ten niemalże „mityczny” sprzęt. Tak jak niegdyś (w 2012 r.) przypuszczano, był to LimeBook Z9. Zrobiony był tylko Kickstart, potwierdzono że prace nie będą kontynuowane. Jako powód podano niemożność dogadania się z kontrahentem co do ceny.
Nie wierzę w to. Przypuszczam że to nie cena urządzenia, a pazerność Hyperionu zabiły ten notebook. Koszt przepisania systemu i zrobienia sterowników. Jest też możliwość że
zadanie okazało się za trudne.

Chcę chwilę zatrzymać się nad LimeBookiem, bo w przeciwieństwie do wcześniej przedstawionych, jest to prawdziwy notebook a nie komputer mobilny, wymagający sieciowego zasilania.

Co w nim dla mnie jest niezwykłego? Moim zdaniem to ostatnia próba wejścia z PowerPC na rynek masowy. Stała za tym firma Tsinghua Tongfang. System to LimeOS, dystrybucja Linuksa w kilku wersjach: dla urządzeń wbudowanych (w tym na nasz LimeBook), mobilnej i zwykłej. Były projektory, telewizory, z netbooków tylko LimeBooki Z7 i Z9. Niestety firma nie miała szczęścia, może za wysoko się cenili, faktem jest że Z9 miał premierę jeszcze w 2008 r. i nigdy się nie upowszechnił. W 2012 była to konstrukcja przestarzała, a co dopiero teraz.
Parametry techniczne: procesor MPC5121e, wyświetlacz 9 cali, kamerka 1,3 megapiksela, 512 MB DDR 2 RAM, WiFi, dysk 32 GB SSD. Ciekawą cecha była możliwość użycia baterii „paluszków”.
Istniało chyba kilka wariantów. Na Obligement był recenzowany model z 256 MB RAM, z pamięcią wewnętrzną 8 GB RAM (z tego 3,5 zajęte na start przez system). Podawana jest wydajność 1.700 MIPS-ów, oraz kilka szczegółów: jednostka Tri-Core, bateria litowo-jonowa 3.400 mAh, złącza: karta SD, mikrofon, wyjście słuchawkowe, wyjście VGA, Ethernet 10/100 Mb/s, dwa porty USB 2.0. Rozmiar: 252 x 186 x 3,5 mm, waga: 990 g.

Oznaczenie „Tri-Core” odnosi się do kilku elementów:
– procesor MPC5121e (e300c4) o częstotliwości 392 MHz
– procesor graficzny 2D/3D PowerVR MBX Lite
– jednostka audio AXIS 200 MHz: 32-bitowy AX RISC Audio Accelerator Engine

Współcześnie notebook i laptop to synonimy, ale chcąc być precyzyjnym – LimeBook to był netbook. Czyli sprzęt niewielki (mniejszy niż laptop), słaby, przeznaczony głównie do internetu. W związku z tym zachodzi pytanie: czy był sens w to wchodzić? Wiadomym jest że obecnie minimum do znośnego korzystania z internetu to procesor powyżej 1 GHz i ponad 1 GB RAM. Procesor o wydajności 1.700 MIPS również jest za słaby, porównawczo AmigaOne 500 to 2.400 MIPS-ów, a X5000 – 12.000.
Moim zdaniem był sens. Zważywszy ceny sprzętu dla AmigaOS 4 to mógłby być hit, pełniący rolę popularyzatorską. Dziś mielibyśmy większa bazę użytkowników, i być może większy potencjał nabywczy. Bo „rynek” można rozruszać tylko tanim sprzętem.
A może temat trzeba ugryźć z innej strony – AmigaOS oferujący zamiast Workbencha interfejs w postaci nakładki do łatwej nawigacji, taki jak w LimeOS? Czyli szybki dostęp do przeglądarki, edycji dokumentów, gier.

Trochę zacząłem oddalać się od tematu. Wracając – czy pojawiło się potem coś ciekawego, godnego uwagi? Moim zdaniem tak.
Notebook „Novena”. Co prawda to ARM, ale chcę przedstawić koncepcję. Każdy kupuje według potrzeb, umiejętności technicznych i zasobności portfela. Cena to od gołej płyty za 500 dolarów po zrobiony w drewnie i wykończony aluminium za 5000. Najlepsze w tym wszystkim jest to że laptop ma otwartą dokumentację:

kosagi.com//w/index.php?title=Novena_PVT_Design_Source

Jak widać na zdjęciach, „Novena” jest też dosłownie „otwarta”.

Takie rozwiązanie ułatwia chłodzenie (użyto pasywnego) i dostęp do podzespołów, co jest nieodzowne w takich samoróbkach.

Co się tyczy limitowanej wersji w drewnie „Novena Heirloom” – robił je (bo nie było dwóch identycznych egzemplarzy) Kurt Mottweiler.

Tę przepiękną robotę można podziwiać, krok po kroku, pod adresem:

mottweilerstudio.com/tag/novena-laptop/

Wchodzimy w czasy dla nas współczesne. W niusach do tego numeru podałem trzy projekty, które jednocześnie są trzema różnymi ścieżkami jakimi można dojść do amigowego laptopa.

Mniej więcej w tym samym czasie co Novena (2014 r.) pojawił się pomysł na otwarty notebook PPC. Inicjatorem był Roberto Innocenti. Dokładnie koncepcja została podana na Linux Day jesienią 2015 r. I od tego czasu stało to w miejscu, z braku środków i umiejętności. Dopiero tegoroczne działania przyniosły rezultaty. Po założeniu stowarzyszenia, które ma jakąś tam osobowość prawną i może organizować publiczne zbiórki pieniężne – coś „drgnęło”. Kluczowe było ogłoszenie porozumienia z firmą ACube. Ponieważ dosyć obszernie podałem o co chodzi w newsie w tym numerze, w tym miejscu przeskoczę do szczegółów.

Projekt opiera się o zestaw deweloperski QorIQ T2080 Reference Design Board, oraz o Linuksa Debiana.

Jak widać na zdjęciach taki zestaw ma sporo wyprowadzonych portów. Sama płyta jest mała i dałoby się to przerobić, może nie trudniej niż Tabora. Jest dosyć szybki procesor 1,5 GHz, pamięci DDR 3, problemem jest kiepska grafika, która musi zostać rozbudowana poprzez kartę MXM. Na razie wpięty jest roboczo (na taśmie przez PCIe x4) stary Radon HD 4350.

Ponieważ bierze się za to ACube – można mieć nadzieję że AmigaOS 4 ma szansę wyjść na taki sprzęt. Zwłaszcza że ACube potrafi dostarczyć sterowniki do wszystkich komponentów płyty głównej. Byłby to fajny laptop.

Być może trzeba będzie użyć komponentu o dokumentacji nie otwartej (NDA). Takie postawienie sprawy zniechęca do wpłat, bo to oznacza że opublikowana dokumentacja może nie być kompletna, a przecież głównym założeniem była budowa notebooka w oparciu o ideę Open Hardware.

Dlatego postęp w zbiórce odbywa się niesamowicie wolno. Można go śledzić pod podanym niżej adresem:

www.powerpc-notebook.org/campaigns/electrical-schematics-notebook-powerpc-motherboard-donation-campaign/

Kolejna opcja oparta jest o płytę Tabor. Hans de Ruiter składa laptopa, swój projekt nazwał PORTIA (skrót rozwija jako „ PORtable Tabor Incorporating Amigaone”).
Użyto akumulatorów 93 H (w samolotach jest ograniczenie do 100 H), zużycie mocy przy pełnym obciążeniu komputera to 28 W. Nie da się ukryć, że Tabor pomimo niewielkich rozmiarów, ze względu na wyprowadzone porty, jest za wysoki na notebook. Niemniej Ruiter to jest człowiek który jak coś zacznie to zrobi. Ma firemkę, i wygląda na to, że będzie można kupić zestaw w sklepiku na jego stronie.

Na razie jest „twórczy chaos”.

Jeszcze jest A.L.I.C.E..
Dla mnie ten skrót jest pretensjonalny (w pełnym rozwinięciu „A Laptop Incorporating a Classic Experience”). Myślę że z czasem ludzie będą pisać po prostu „Alice”. Skojarzenie z powieścią Lewisa Carrolla jest prawidłowe, użyte rozwiązanie „Rabbit Hole” (”królicza nora”) jest tym co sprawia że laptop te może być przełomowy.

Były pewne perturbacje, niektórzy oceniali projekt jako martwy. Niewielkie zamieszanie wzbudziła sprzedaż egzemplarza deweloperskiego na ebayu – wystawiał Ján Zahurančík (ten od AmiKit X).

Ta konfiguracja (poszła w licytacji za 414 dolarów) to Acer Aspire V13 (dokładnie V3–371-39X4).
Jest to model z 2015 r., dosyć przeciętny – procesor Intel Core i3 4005 U (czwartej generacji) 1,7 GHz, matryca 13 cali.
Dołączono: AmiKit X, AmigaOS4, Windows, Ubuntu Mate (Linux). Rewolucyjność „króliczej nory” polega na tym że z poziomu Workbencha można wywołać programy Linuksa, czyli np. Firefoxa czy Open- Office.

Na AmiWest 2017 pokazano nową wersję, i ta trafi do sprzedaży. To Acer Aspire E5-575 – Intel Core i3 7100 U (siódma generacja) 2.40 GHz, matryca 15 cali FullHD. Sprzedawany będzie po 650 dolarów.

Wstępne testy podają czas startu – od wciśnięcia przycisku zasilania do pokazania się ekranu wyboru systemów – 4,48 sekundy. Po wybraniu systemu – AmigaOS 4.1 ładuje się 52,78 sekundy, AmigaKit X – 22,42 sekundy.
Możliwe że będzie więcej konfiguracji, na razie z laptopów oferowany jest jeszcze Dell Latitude 5280 (mocniejszy procesor, mniejszy ekran).

Jak widać mamy trzy ścieżki:
– wykorzystanie gotowej płyty PPC o otwartej dokumentacji
– dostosowanie istniejących płyt głównych kompatybilnych z AmigaOS do obudowy laptopa
– wybranie laptopa PC i korzystanie z AmigaOS w trybie emulacji

Nie sposób nie zauważyć kilku faktów. Po pierwsze – my rozwiązujemy te same problemy co ponad 20 lat temu. Patrzę na te „komputery przenośne” przedstawione na początku artykułu, i na to co robi dzisiaj Hans de Ruiter – dla mnie to jest to samo. Po drugie – laptop z emulacją skłania (z powodu niewystarczającej wydajności) do korzystania z AmiKit (czyli OS 3.9), a nie AmigaOS 4.1.

Moja opinia na temat notebooka PPC jest taka – nie ma woli „w centrali” żeby taki model AmigaOne powstał. Jest kibicowanie (bo to nic nie kosztuje), wykorzystuje się cudze projekty w prezentacjach, w ramach promowania AmigaOS 4. Być może stoi za tym trzeźwe myślenie – głównym atutem notebooka jest jego przenośność, a główne zastosowanie to przeglądanie internetu. Ze względu na to zastosowanie, a z drugiej strony na słabą wydajność PPC w kontekście nowoczesnych stron internetowych z użyciem JavaScript – jakoś nie ma „parcia” na produkcję laptopa. Byłby to produkt po części dla idei.

Na pewno nowy amigowy notebook ucieszył by wiele osób które hobbystycznie chciałyby mieć nową Amigę, ale nie mają miejsca w domu na jeszcze jeden komputer. Prawdopodobnie przełożyłoby się to na częstsze korzystanie – nie trzeba przepinać peryferii od głównego komputera, no i można korzystać w dowolnym miejscu w mieszkaniu.

Poniżej zamieściłem zrzuty z animacji odnalezionej na YouTube. Koncepcja rozkładania notebooka przywodzi na myśl model PDA o nazwie Psion Revo (znany później jako Diamond Mako). Widać że amigowcy mają i wspomnienia, i marzenia, i wyobraźnię.

Mój opis zmagań o amigowy notebook dobiega końca. Jakie są wnioski?

Patrząc wstecz na dotychczasowe próby – szczerze wątpię w masowy produkt. Ciągle czekamy i marzymy dalej. Wcześniej czy później taki notebook może powstać, pytanie – ilu z nas dotrwa?

’truman burbank’ – Amiga NG (2) 1/2017

—> do spisu artykułów

Dodaj komentarz