Nie ma chyba mosowcy, która by na którymś etapie swojego NG-owania nie pomyślała o zakupie/używaniu Power Maca G5. To „elegancka maszyna, na bardziej cywilizowane czasy”, a moc i potencjał rozbudowy ma całkiem przyzwoity (jak na nasze wymagania). Z dyskiem twardym w standardzie SATA i możliwością zamontowania nawet Radeona z serii HD, oszałamiającą ilością ośmiu (ewentualnie – w uboższych wersjach – czterech) slotów na RAM i potężnym, budzącym respekt chłodzeniem procesora/procesorów.
No właśnie – układ PPC970 (ewentualnie: 970fx) będący sercem wspomnianej maszyny jest najwydajniejszym procesorem z którego możemy skorzystać pod MorphOS-em wydając mniej niż 5000 zł za komputer :). Kupno odpowiedniej maszyny (a zwłaszcza – pożądanego przez wszystkich ze względu na bezproblemowość w użytkowaniu, chłodzonego powietrzem duala 2,3 GHz) nastręcza jednak trochę problemów i dużo częściej przyjdzie nam spotkać wersję 1,8 a nawet 1,6 GHz. Kłopot z tymi taktowaniami jest jednak taki, że pod MorphOS-em wydajnościowo niebezpiecznie zbliżają się do układów z serii G4 (śmiem nawet twierdzić, że G4 1,67 GHz z ostatnich PowerBooków będzie się sprawować lepiej niż G5 1,6 GHz) – niestety modele dwuprocesorowe nie dają nam wydajnościowo żadnej przewagi nad jednoprocesorowymi – MorphOS nadmiarowy CPU po prostu wyłączy.
„Co zatem robić, jak żyć?” – zapytacie. Otóż wyjścia są trzy: Albo zrezygnujecie z zakupu (tak zwana opcja zerowa), albo cierpliwie poczekacie aż pojawi się interesująca oferta (tak zwana opcja na przeczekanie), albo kupicie co jest z myślą o upgrade w przyszłości (tak zwana full opcja). I właśnie z myślą o tej trzeciej ewentualności napisałem niniejszy poradnik. Zanim jednak z wypiekami na twarzy zajmiecie się lekturą – garść ostrzeżeń: Ponoszę bardzo niewielką odpowiedzialność cywilną/karną za zniszczony/spalony sprzęt, straty materialne, moralne i uszczerbek na zdrowiu fizycznym/psychicznym u p.t. czytelników. Pisałem ten artykuł przymuszony, niewyspany, w stanie wyraźnego upojenia i silnego wzruszenia, co powinno być wystarczającą okolicznością łagodzącą. Napomknę również, że wymiana nie w każdej sytuacji się uda – generalnie na kilka testowanych przeze mnie przypadków nie było problemów z wymianą CPU z 1,8 na 2,0 GHz, albo z 1,6 na 1,8 GHz. Próba przerobienia wersji 1,6 na 2,0 czy nawet 2,5 GHz spełzła jednak na niczym. Być może to kwestia szczęścia w doborze płyt procesorowych, być może coś bardziej ulotnego – nie wiem.
Co do zakupu nowego CPU – garść rad: Najlepiej oczywiście, żeby był to procesor od maksymalnie podobnego komputera (i nie mówię tu o oczywistości, tzn. fakcie że niemożliwe jest założenie 950MP – czyli dwurdzeniówki – do A1047) – jak PCI-X to PCI-X, jak PCI to PCI. Większe kombinowanie (np. założenie wersji 2,7 GHz do płyty na której normalnie siedział 1,6 GHz) zadziała – jak mówi wieszcz – tylko teoretycznie. Kolejna sprawa to ilość modułów w przypadku „dwuprocesorowca” – każdy zdrowo myślący człowiek zastanowi się po kiego grzyba mu dwa nowe procesory, skoro MorphOS obsłuży i tak tylko jeden? Tu znowu wracamy do wersji/rewizji waszego Maczka. Część z nich (bodajże te późniejsze, z procesorami PPC950fx) wymaga obecności dwóch CPU i nic na to nie poradzimy – komputer z jednym po prostu nie wstanie. Pozostałym wystarczy procesor w slocie A (czyli górny). Najpewniejszy zatem sposób na przetestowanie czy potrzebujemy jednego czy dwóch procesorów to wymontowanie dolnego i wciśnięcie przycisku „Power”.
No to co – do dzieła! Wypada zajrzeć do wnętrza bestii. Znajdziemy tam (w zależności od wersji) jeden bądź dwa procesory, okraszone (pozdrawiamy kolegę ‘Krashana’) pokaźnych rozmiarów (pozdrawiamy kolegę ‘Mandiego’) radiatorami. Jeśli zamiast radiatora widzicie li jedynie blachę z napisem „G5” to znaczy, że będzie trzeba ją zdemontować. Najpierw jednak wyciągamy wentylator znajdujący się przed przedziałem CPU – wystarczy pociągnąć za wajchę pośrodku
Służy do tego plastikowy zatrzask umieszczony przy jej prawym, górnym rogu. Apple w instrukcji serwisowej zaleca po jego wyciągnięciu wymianę na „nówkę”, ale nie jest to część dostępna w sklepie za rogiem, postarajmy się więc albo wysunąć ją delikatnie (chwytamy za wewnętrzną część i wyciągamy na zewnątrz, a potem można wymontować już całość), albo olać sprawę i wydrzeć na chama – w końcu bez tego też będzie działać. Po usunięciu tej blokady wystarczy blachę przesunąć w kierunku frontu obudowy i zdjąć. Jeśli blachy nie było (na zdjęciu wersja po lewej), widzimy jedynie blaszkę/blaszki z napisem „G5” na radiatorach. Można je dość łatwo zdemontować (siedzą na czterech plastikowych zatrzaskach, które należy lekko odgiąć i podważyć).
No dobrze, radiatory odsłonięte. A jak wyciągnąć stary procesor/procesory? Już wyjaśniam. Otóż – pierwszym krokiem będą oględziny – można sobie przy tym trochę poświecić – moduły CPU razem z radiatorami montowane są do płyty głównej za pomocą czterech śrub – są to albo zwykłe „krzyżaki” (dużo prostsze w wymianie), bądź obmierzłe śrubokształty z sześciokątnym otworem (wchodzi tam np. końcówka Torx 10), mocowane we wrednych, łatwo się odłamujących tulejach blokujących – to drugie rozwiązanie jest popularne w modelach 2,0 GHz i wyższych. Aby je odkręcić – poza odpowiednią końcówką – potrzebujecie wystarczająco długiego narzędzia – w praktyce wystarcza piętnastocentymetrowy (ale wąski, miejsca jest niewiele!) uchwyt do mocowania bitów. Kiedy wyciągniemy już wszystkie śruby mocujące dany moduł CPU (i zapamiętamy gdzie siedziały – otworów w podstawie radiatora jest sześć), możemy zająć się jego wyciągnięciem. Lepiej nie łapać za górę radiatora – żeberka są dość delikatne i łatwo je odkształcić. Lepiej jest chwycić za podstawę – tam jest półcentymetrowa warstwa solidnego metalu. Ciągniemy w miarę równomiernie, stanowczo ale delikatnie – pod spodem płyty procesora jest trzystupinowe złącze CPU – jeśli odegniemy/ złamiemy któryś z pinów z płyty głównej, to całkiem możliwe, że czeka nas zabawa w jej wymianą (a to dużo dłuższy artykuł i sporo więcej siwych włosów na głowie).
No dobrze, moduł CPU wyciągnięty – co dalej? Odpowiedź brzmi – to zależy. Oczywiście od tego w jakiej formie zakupiliście nowy procesor. Mogliście go przecież zdobyć w komplecie z radiatorem – w takim przypadku po prostu odwracacie kolejność ostatnich kilku akapitów i wciskacie „Power”. Mogliście zakupić samą płytę CPU z heatpipem doczepionym doń i małym radiatorkiem – wtedy będzie trzeba tylko przełożyć stary radiator. Mogliście w końcu nabyć samą płytkę z G5 – wtedy bardzo uważnie czytacie poniższe akapity.
Nadeszła pora oddzielić radiator od samej płyty procesorowej. Najpierw odłączamy dodatkowy radiatorek, przyczepiony do płytki miedzianym heatpipem – zamocowany jest on górną krawędzią do dużego radiatora albo na plastikowe zatrzaski (wcześniejsze modele), albo – zahaczony blaszkami. Od karty CPU jeszcze go nie oddzielamy – zrobimy to później.
Póki co – odwracamy całość złączem procesora do siebie i odkręcamy najpierw cztery śruby ze złączem sześciokątnym (dokładnie mocujące procesor do radiatora)…
…a potem – sześć śrubek krzyżakowych, z których cztery widać na zdjęciu poniżej:
Następnie ciągniemy płytkę CPU do siebie. Powinna się dość łatwo oddzielić. Jeśli heatpipe jest Wam potrzebny, to teraz przyszła pora na jego demontaż – dwie śruby mocujące znajdują się po „wierzchniej” stronie płyty procesorowej.
Po ich wykręceniu, od spodu będzie trzymał go tylko thermal pad. Jeśli sprzedawca poskąpił Wam też czarnych „nóżek”, mocujących całość w odpowiedniej pozycji na płycie głównej to odkręcamy je również i przekładamy na nowy moduł procesora (lepiej to zrobić teraz, żebyśmy pamiętali w którym miejscu te nóżki siedziały).
Teraz już z górki – czyścicie starą i nakładacie nową (lepiej nie metaliczną – mamy goły rdzeń) pastę termoprzewodzącą na CPU – w tym celu należy najpierw ściągnąć z procesora plastikową osłonkę zabezpieczającą…
…a potem montujecie i dokręcacie do nowego modułu wszystko co potrzeba, wkładacie całość do środka obudowy (uwaga – ostrożnie! Piny w złączu CPU można pogiąć zarówno podczas demontażu i jak i montażu), dokręcacie śruby i mlaskacie „Power on”. Po chwili (jeśli szczęście nam dopisuje) usłyszycie charakterystyczny szum rozkręcających się wiatraków…
…i niewiele więcej! Wiatraki kręcą się jak szalone, wydaje się że komputer zaraz wystartuje, wyleci przez okno i poleci na niską orbitę geostacjonarną. Co prawda MorphOS sobie z tym poradzi i wszystko wróci do ładu gdy tylko nasz ulubiony system przejmie kontrolę nad sprzętem, ale przy każdym starcie komputera będziemy budzić sąsiada za ścianą, tudzież sen rwąc dzieciątek śpiących w pokoju obok. Gdzie popełniliśmy błąd? Czy pora wpadać w panikę?
Odpowiedź brzmi: „Nie!”. Nasz mądry komputer zauważył, że zmieniły się ciupkę numery seryjne zamontowanych procesorów. Aby uniknąć przykrych niespodzianek – na wszelki wypadek odpalił więc wszystkie wiatraki na full obrotów i będzie tak kręcił póki nie odezwą się trąby na sąd ostateczny, albo dopóki nie zrobimy mu tzw. „thermal calibration” czyli spasowania wydajności układu chłodzenia do profilu naszych nowych jednostek obliczeniowych. „Ale jak to zrobić?” – spytacie. Niestety, nie mam pojęcia.
No dobra, żartowałem, już wyjaśniam. Potrzebna nam będzie przede wszystkim płyta serwisowa – tak zwany „Apple Service Diagnostic”, w wersji 2.5.8; jest to dysk bootujący, z którego należy uruchomić komputer (najlepiej wciskając nie literkę „C” tylko klawisz „Alt” – z wyświetlonego wówczas boot menu wybieramy „Diagnostic (OF)” (nie „OS”!) i po załadowaniu bazowego systemu wybieramy z górnego menu opcję „Thermal calibration”.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze to po ok. 10 minutach i restarcie wszystko wróci do normy, czyli działania cichego jak zmysłowy szept ukochanej.
A co zrobić ze starymi procesorami poza oczywistością w stylu – wystawić na Allegro z opisem, że „ostatnio działały i nie przymuję negatywów”? Można na przykład zrobić z nich stylowe breloki do kluczy, albo kolczyki których pozazdrości nam niejeden hipster.
Do zobaczenia w kolejnej szkółce sprzętowej!
’trOLLO’ – Amiga NG (5) 4/2018