Zanim zaczniemy, szczypta chronologii:
1990 r. – Rainbow Arts, wydaje na C64 i Amigę, pierwszą z trzech część gry Turrican.
2007 r. – Poke53280, obecnie Winterworks, wraz z grupą fanów-programistów Turricana, inspirowany owym tytułem, wydaje remake pt. Hurrican, przeznaczony dla systemu Windows.
2012 r. – dzięki uwolnionym źródłom, powstają porty i Hurrican zostaje wydany na AmigęNG (AmigaOS 4 – ‘HunoPPC’, MorphOS – ‘SixKa’, AROS – Georg Steger).
2018/2019 r. – dzięki powtórnemu procesowi konfiguracji joypada w systemie AROS (opisanego w bieżącym numerze) i serii pozytywnych testów, przeprowadzonych na owym remake’u, postanowiłem bliżej przyjrzeć się tytułowi i przybliżyć graczom, którzy go jeszcze nie znają.

Oparty na bibliotekach OpenGL remake doczekał się własnej fabuły, gdyż twórcy postanowili nie kopiować niczego z oryginału, tworząc własną historię.

Tak więc mamy rok 2138. Międzygalaktyczny transportowiec o nazwie Pancernik, na którego pokładzie znajduję się doborowa grupa komandosów, właśnie wraca po udanej misji na Ziemię. Spokojny lot, nagle zostaje zakłócony. Ze sztabu dowództwa, zaczynają docierać alarmujące informacje, że ojczysta planeta, została zaatakowana pociskami nieznanego pochodzenia. Po chwili przychodzą kolejne raporty, informujące o źródle ataku, które wskazują na niezbadaną do tej pory planetę Takaris. Kolejne dane ujawniają agresora. Jest nim, uznany na nieżyjącego, niejaki dr Geng X. Decyzja jest szybka. Powracający do domu transportowiec musi powstrzymać atak. Zatem, na razie urlopu nie będzie, kurs na Takaris. Podczas desantu na planetę agresora, zdziwieni żołnierze zachwycają się pięknem jej przyrody, oraz ciszą i spokojem, panującym na jej powierzchni. Ponadto czujniki wskazują, że jest ona przyjazna dla życia. Zatem, czy informacje ze sztabu, na pewno są potwierdzone? Niestety tak. W chwili lądowania, uruchomione zostają systemy obronne umieszczone na planecie, a transportowiec zostaje zestrzelony, ulegając całkowitemu zniszczeniu. Z całej załogi przeżywa tylko jeden żołnierz. Po wydostaniu się z wraku zdaje sobie sprawę, że nie ma nic do stracenia i podejmuje heroiczną walkę, by powstrzymać atak na Ziemię.

Tak jak w przypadku oryginału, Hurrican jest strzelanką s-f, z mocno zaakcentowanym charakterem platformowym. Mimo że na pierwszy rzut oka można spodziewać się tytułu typu „idź do przodu i wal do wszystkiego, co się rusza”, rozbudowano tu także system pułapek, ukrytych przejść i bonusów, do których dotarcie wymaga od gracza poruszanie się nie tylko w jednym kierunku. Biorąc pod uwagę fakt, że jako rozbitek mamy niezbyt wiele do zaoferowania naszym oponentom, trzeba także myśleć, do czego się strzela; zniszczenie jednego elementu planszy może skutkować brakiem możliwości dotarcia do ważnego, z taktycznego punktu widzenia, gadżetu typu: lepsza broń czy dodatkowe życie. Kolejne utrudnienie to system save’ów. Zapis stanu gry nie jest możliwy podczas przechodzenia danego poziomu, ale po jego ukończeniu. Tak więc, jeśli przedwcześnie zakończymy żywot, nawet pod koniec bardzo rozbudowanej planszy, będziemy zmuszeni do przejścia jej po raz kolejny.Nie każde kolce mają na swoim szczycie różę, ale każda róża ma kolce. Tak więc nasz bohater dysponuje dość sporym zasobem broni, pod warunkiem, że zostaną one uaktywnione poprzez zdobycie odpowiednich bonusów. Jak wspomniano wyżej, można je uzyskać, dostając się do ukrytych miejsc na planszy, lub od czasu do czasu, poprzez unicestwienie naszych oponentów. Pomocna jest tu także, znana z oryginału, opcja piły tarczowej, która polega na tym, iż kombinezon żołnierza po kucnięciu, zmienia postać głównego bohatera, w najeżony ostrymi jak brzytwa końcami, toczący się okrąg, który potrafi nie tylko zrobić niezłe spustoszenie wśród wszelkiej maści wrogów, ale także umożliwia przedzieranie się wąskimi korytarzami. No właśnie, oponenci. Na drodze gracza, staną wszelkiej maści maszyny bojowe, kroczące, fruwające, różnego rodzaju urządzenia obronne, a także bossowie próbujący uniemożliwić nam przejście do kolejnego etapu.

Mimo że gra jest strzelaniną platformową 2D i ma już parę lat, spokojnie może zawstydzić dzisiejsze produkcje podobnego typu, wydane na Amigę NG. Mimo zauważalnych czasami przekłamań, w wyświetlaniu elementów scenerii, oraz postaci głównego bohatera i oponentów, całość wykonana jest dość dobrze i czytelnie. Kolorystka teł ewidentnie narzuca graczowi klimaty s-f. Całości dopełnia płynna animacja, wspaniałe efekty specjalne czy pokazy eksplozji. System wskaźników zasobów broni czy poziomu energii, także jest czytelny i zrozumiały.

Strona dźwiękowa stoi na dość dobrym poziomie. Cechuje ją wysoki realizm wybuchów, wystrzałów z broni i innych efektów specjalnych, okraszony przyjemnymi dla ucha, choć nieco mało dynamicznymi podkładami muzycznymi. Ponadto, przy ustawieniach domyślnych, bywa tak, że podczas zaciętej walki i mnogiej ilości owych wybuchów, wspomniane podkłady muzyczne są ledwo słyszalne. Nie mniej jednak, w ogólnej ocenie, udźwiękowienie pozycji jest dobrze wykonane, miłe dla ucha i dobrze współgra z akcją toczącą się na ekranie.

Widziałem już wiele remake’ów i dla Amigi Klasycznej i dla Amigi NG. Niewiele z nich zachwyciło mnie tak dobrym wykonaniem, jak Hurrican. Dodatkowo, z punktu widzenia AROS-owca, możliwość wykorzystania swojego joypada podczas rozgrywki, choć niestety tylko dzięki własnej inicjatywie (poprzez wspominany we wstępie, opisywane w tym numerze, maping klawiatury), a nie programisty (twórca portu skierowanego dla AmigaOS 4 zaimplementował możliwość skorzystania z takiego urządzenia), stawia tytuł na bardzo wysokiej półce. I tak jak było już wspominane, tytuł nie jest już najnowszy, ale gros współczesnych produkcji spokojnie mu może, co najwyżej, wiązać sznurówki w trampkach. Mam nadzieję, że dzięki owej recenzji pozycja dotrze także do graczy, którzy jeszcze o niej nie słyszeli. A naprawdę warto.

’Don Rafito’ – Amiga NG (6) 1/2019

—> do spisu artykułów

Dodaj komentarz