„Nie wszystek umrę”
Plany
Okolice 2005 roku. Po opadnięciu emocji, spowodowanych ostatnim zakupem rozszerzeń do Amigi (sloty Zorro i CyberVision 3D), zaczynamy się z bratem zastanawiać co dalej. Po jakimś czasie dochodzą do nas informacje od kilku znajomych, że przesiadają się na Pegasosy. MorphOS, nowa Amiga, na miarę współczesności. A może by tak? Gdyby nie ta cena!
Krótko po tym, poszedłem na „swoje”. Żona w tym czasie na ostatnim roku studiów i zaczęła się martwić, że nie da rady ich skończyć, choćby w kontekście napisania pracy dyplomowej, bez „normalnego” komputera. Dotychczas Amiga w połączeniu z wizytami w kafejce internetowej wystarczała, choć i tak ludzie na jej roku pukali się w czoło i robili wielkie oczy, jak mówiła im, że nie pisze prac zaliczeniowych (a właściwie ja nie piszę) tak jak wszyscy, w MS Office, tylko w jakimś Word Worthcie.
Zdrada
Koniec końców, pod biurkiem, obok wieży Infinitiv, stanęła czarna skrzynia z klonem w środku. Amiga od czasu do czasu kursowała, pomieszkując trochę u mnie, trochę u brata. W międzyczasie odkryłem w swoich zbiorach płytę z Amithlonem (szczerze powiedziawszy, nie pamiętam, w jaki sposób wszedłem w jej posiadanie). Potem był WinUAE. Przeniosłem system i doznałem szoku. Mam to samo co teraz tylko jeszcze szybciej. „Widzisz, nie potrzebujesz już dwóch komputerów, bo możesz sobie tej swojej Amigi używać na naszym nowym, pomyśl o tym w kontekście naszego małego mieszkania!” – takie słowa słyszałem, gdy moja połowica zorientowała się, że mogę pykać w „te swoje lotosy” na klonie. Początkowo to puszczałem mimochodem. Ale życie dokonało weryfikacji.
W międzyczasie brat poszedł na informatykę i z musu też kupił peceta. Amiga na stałe wylądowała u mnie. Też próbował sił z emulacją, ale mówił, że to nie to samo, a w ogóle musi się skupić teraz na nauce, robiąc sobie totalnie przerwę od amigowania. Przyjaciółka przegrała w końcu z rozsądkiem, kiedy pojawiło się w domu dziecko. Redukując rozmiarowo swój komputerowy kącik sprzedałem swojego dopalonego Klasyka i pozostałem przy emulacji. Myśl o Pegasosie i MorphOS-ie przepadła.
Am… ros Research Operating System
Początek lat 2010. Będąc już wtedy członkiem załogi FanCA, natknąłem się na informacje o AROS-ie. Pobrałem plik ISO, wypaliłem i odpłynąłem. Amigowy system, natywnie działający na x86. Miałem to szczęście, że komputer, który wtedy posiadałem, hardwarowo przypasował. Dzięki temu nie zraziłem się do tego OS-a na samym początku, jak to nieraz jest opisywane na forach, kwitując, że system jest do kitu, bo nie chodzi na każdym pececie. Tak więc miałem dźwięk, wsparcie dla 3D i sieć. Przetestowałem chyba ze dwie dystrybucje, ale ostatecznie na drugim dysku zagościł Icaros Desktop. Każdy kolejny komputer czy laptop był już dobierany pod kątem wsparcia dla Icaros Desktopa. Gry, programy użytkowe. Zacząłem także pisać artykuły o oprogramowaniu na AROS-a. Najpierw w CAFan, potem w KAplus, a teraz także w Amiga NG.
Plany z przeszłości
Obecny boom na powrót do amigowego retro fundamentalizmu, niesamowity szał na kolekcjonowanie, czy nawet wręcz wyścig w zgarnianiu z rynku wtórnego każdego modelu Amigi Classic, a także pudełkowych wydań oprogramowania, narzucanie niesamowitych cen, eskaluje tylko zjawisko bańki spekulacyjnej oraz stawia NG w niekorzystnej sytuacji. Do tego się dokłada sytuacja na górze, gdzie zamiast dalszych prac i rozwoju są dalsze procesy sądowe, a fakt reanimacji Amiga OS-a w postaci 3.1.4 tylko podsyca ten efekt. Z jednej strony fajnie, że Przyjaciółka linii klasycznej znowu jest na fali, z drugiej strony jednak wszyscy ci, którzy marzyli o współczesnej Amidze, zostali stłamszeni, a niestety, nieraz są także krytykowani za swoje poglądy: „AmigaOS 4 to tylko podróbka. MorphOS ma więcej wspólnego z Macami niż z Amigą. AROS to już w ogóle porażka, bo przecież jest na pecety, a to nie ma nic wspólnego z Przyjaciółką. Liczy się tylko szum stacji dyskietek, ekran WB w max w 16 kolorach z ikonkami MagicWB i gry tylko na OCS/ECS z 1 MB RAM-u. To jest prawdziwa Amiga. A jeszcze ta cała emulacja, Vampiry i WARP-y, toż to zło wcielone”. Martwi mnie to całe rozbicie i podziały, wszak wszyscy jesteśmy członkami tej samej rodziny. Nie mniej jednak od jakiegoś czasu zaczęła we mnie kiełkować myśl, którą odpuściłem dawno temu. Zacząłem szukać, czytać, grzebać, porównywać ceny. Musiałem się także zmierzyć się z rodziną. Kolekcjonerzy, zapychający swoje pomieszczenia przeróżnymi maszynami retro, mają zazwyczaj ku temu możliwości. Ja miałem lekko pod górkę. Kącik komputerowy, notabene w tym samym mieszkaniu, który pomimo dwójki dzieciaków, delikatnie urósł, zapchałem komputerem stacjonarnym z Icaros Desktopem (na drugiej partycji Windows), Acerem Aspire One, także z powyższą dystrybucją, do tego Asus F5SL, który w trybie natywnej emulacji robi za moją podstawową Amigę i tylko do tego mi służy, do tego MiniPC pod telewizorem, który służy już nie tylko mnie, ale całej rodzinie jako centrum multimedialne i retro-konsolowe (Amiga CD32, PSOne, NES etc., starszy syn połknął bakcyla i uwielbia ze mną rąbać w stare gierki). No i teraz jeszcze MOS?
Pierwsze wrażenie
Kilkanaście dni temu przyszła do mnie paczka, Apple iBook G4 z zarejestrowanym MorphOS-em 3.11. Cena? Idealna. Pierwsze uruchomienie i lekki mętlik. Struktura podobna, choć trochę inaczej aniżeli w przypadku AROS-a. Podwójne katalogi systemowe. O co tu chodzi? Ładnie to wszystko wygląda, ale poczułem lekkie rozczarowanie. Niby lepiej dopracowany, bardziej funkcjonalny, z możliwością uruchamiania softu pod 68k bezpośrednio w systemie, ale jakby mniej amigowy niż znany mi już AROS. Jakież było moje błędne podejście, po zaczerpnięciu większej ilości wiedzy i rozpoczęciu grzebania w strukturach plików. A już całkowicie doznałem oświecenia, kiedy udało mi się uruchomić, tak zwyczajnie i po prostu, ulubionego DOpusa 4, skopiowanego z 3.9. MorphOS z założenia filozoficznego stworzony został na wzór Directory Opusa Magellana oraz na podstawie Magic User Interface. W AROS-ie te elementy także są obecne, ale nie są jego elementarną częścią. Pakiet MUI służy tam, podobnie jak w 3.x, aplikacjom korzystającym z niego. Natomiast Magellan w AROS-ie jest tylko opcją wyboru w komunikacji z użytkownikiem. Zamiennikiem Workbencha w MOS-ie jest dość elastyczny i konfigurowalny Ambient. Co do AROS-a, tam rządzi Wanderer, który także ma możliwość dostosowywania wg potrzeb, jednakże bardziej jest zbliżony do klasycznych rozwiązań i nie jest tak rozbudowany.
Kolejna różnica to możliwość korzystania z oprogramowania z Amigi Classic. W systemie z motylem wbudowano emulator starej motorolki z JIT, umożliwiający uruchamianie aplikacji i gier napisanych pod system. Software korzystający z układów specjalizowanych Klasyka odpali się tylko w dołączonym E-UAE, który daleki jest od ideału i najlepiej radzi sobie z aplikacjami skierowanych na nierozbudowane maszyny 68k. W AROS-ie oprogramowanie pod Klasyka uruchamiane jest całkowicie w emulatorze Janus-UAE. I aby się to udało potrzebny jest kompletnie zainstalowany OS 3.x lub użycie wbudowanego AROS-a Vision. Uruchamianie odbywa się w oknie, na pełnym ekranie lub w trybie coherency, dając złudzenie odpalania programów i gier 68k bezpośrednio na blacie Wanderera. System preferencji także bardzo się różni. W MOS-ie jest tylko jedna aplikacja, w której uruchamiane są poszczególne moduły ustawień. Takie rozwiązanie można spotkać np. w Linuxie Ubuntu. AROS w tej kwestii po raz kolejny jest bliższy Amidze Classic. W katalogu Prefs, są poszczególne programy preferencyjne, podobnie jak w 3.x obsługują poszczególne elementy systemu i komputera. Architektura systemu MorphOS, jak wspomniałem wyżej, oparta jest na zasadzie działania Magellana, tak więc mamy bezpośrednio na blacie dostęp do wszystkich napędów i przypisań. No właśnie napędy; prócz systemowej partycji jest także bootująca. W AROS-ie pliki rozruchowe i znany z Linuxa GRUB znajdują się na tej samej co system. Zaskoczyła mnie także kwestia podwójnych katalogów systemowych, typu C, Libs, Fonts etc. Jedne istnieją w systemowej partycji w głównym katalogu, drugie są umieszczone w katalogu MorphOS. Notabene, ów katalog także znajduje się na systemowym dysku. Z dokumentacji wynika, że zawiera on oprogramowanie natywne i nie powinno się tam grzebać. Dla użytkownika dostępne są te, które znajdują się w głównym. Ma to związek z ową wbudowaną emulacją, gdyż możemy tam wrzucać biblioteki, polecenia czy fonty, z których będzie korzystać oprogramowanie 68k. Także te dla PowerPC Classic, gdyż MorphOS obsługuje pakiety PowerUP i WarpOS. W AROS-ie nie uświadczy się takich kombinacji alpejskich. Architektura po raz kolejny jest zbliżona do Amig linii klasycznej. Wszystko, co znajdziemy na partycji systemowej, organizacyjnie zbliżone jest do starego Workbecha.
Ostatnią rzeczą, która znacznie przykuła moją uwagę to ikonki. O ile oba systemy radzą sobie z wyświetlaniem wszelakich amigowych ikon, począwszy od 4-kolorowych, MagicWB, poprzez NewIcons i GlowIcons, na PNG kończąc, to ich podmiana w AROS-ie jest dużo prostsza i sprowadza się tylko do nadpisania pliku .INFO. System sam dobierze parametry i ustali, jakiego jest ona typu. W MOS-ie tak prosto nie jest, nawet w porównaniu do klasyka, gdzie wystarczył programik Icon44. Jeżeli plik .INFO jest „pusty”, to można taką ikonę podmienić w poleceniu informacje, prawego menu. Natomiast jeśli chcemy podmienić plik, który był typu katalog, a teraz ma być typu napęd, to musimy zmienić to ręcznie. W przeciwnym wypadku, podczas podmiany system wrzuci ikonę domyślną. Jak to zrobić w MOS-ie jeszcze nie wiem, więc posiłkowałem się aplikacjami uruchomionymi w AOS 3.9. Na temat AROS-a wiem już dość sporo, aczkolwiek nie jest to wiedza poziomu developerskiego, tylko raczej szarego użytkownika. Natomiast MorphOS stał się dla mnie nowym działem w amigowaniu i będzie też motywacją do poszerzania wiedzy oraz horyzontów. Oczywiście nie mam zamiaru odejść od Icaros Desktopa, pomimo że jakby na to nie patrząc, MOS prezentuje nieco lepszy poziom dopracowania, ale będę MOS-a regularnie używać i poznawać.
Na górze Acer AspireOne – Icaros Desktop, na dole iBook G4 i MorphOS
’Don Rafito’ – Amiga NG (7) 2/2019