Posiadacze Miniaków z zazdrością mogą patrzeć na użytkowników innych Power Maców. Nawet w przypadku Cube można bowiem wymienić (owszem, z pewnymi ograniczeniami) zastosowaną kartę graficzną, podczas gdy rozbudowa Maca Mini w zasadzie ogranicza się do instalacji jednogigabajtowej kości pamięci. Co jednak kiedy nasz komputerek już ma maksimum RAM, a wewnętrzny imperatyw rozbudowy sprzętu staje się nie do wytrzymania? Rozwiązaniem naszej trudnej sytuacji może być wówczas wymiana dysku twardego na SSD. Niniejszy artykuł tłumaczy jak tego dokonać.

W trzewiach Maca Mini drzemie standardowo 40-80 GB dysk 2,5 cala w standardzie IDE 44 i prędkości obrotowej 4200 RPM. Nietrudno będzie znaleźć coś szybszego i bardziej pojemnego, trudniej o coś co da się upchnąć w przeznaczonym do tego miejscu wewnątrz komputera. Tego bowiem jest naprawdę mało, akurat na jeden, 2,5-calowy dysk twardy i można zapomnieć o wszelkiej maści przelotkach IDE-SATA, które dokładają dosłownie kilka milimetrów długości.
Można oczywiście szukać dysku SSD wyposażonego w złącze IDE 44, jednak będzie to proces długotrwały i kosztowny. Na szczęście istnieją SSD o jeszcze mniejszej średnicy (mowa tu o standardzie 1,8 cala) i adaptery IDE 44 do mSATA, które ogarniają problem za nas:

Ba, po instalacji dysku razem z przelotką w środku zostaje jeszcze dość miejsca na schowanie przed dociekliwą małżonką paragonu za zakup całego zestawu (tam na pewno nie będzie zaglądać – chyba że dacie jej do poczytania „Amigę NG”). Jak się jednak do tego zabrać? To proste. Paragon składamy na pół, a w miarę możliwości jeszcze raz na pół, potem wyciągamy taśmę klejącą… A, Wam pewnie chodzi o wiedzę jak wymienić dysk? No dobra, to po kolei.

Najpierw zwrócę Waszą uwagę na jedną – kluczową – sprawę. Większość adapterów IDE 44 do mSATA jest świadoma faktu, że na złączu IDE mamy zasilanie 5 V, a dyski mSATA „chodzą” na 3,3 V i posiada odpowiedni stabilizator napięcia (oznaczony na zdjęciu czerwonym kółkiem), niektóre jednak – tak, są takie! – przyjmują, że na „wejściu” dostają 3,3 V i nie zmienią napięcia. Czym poskutkuje nakarmienie naszego SSD o 50% wyższym napięciem – spytajcie Strażaka Sama. Patrzcie więc co kupujecie.

Skoro ten przerywnik już mamy za sobą to szykujcie odpowiednie narzędzia. Przydadzą się: szpachelka oraz śrubokręty krzyżakowe (mniejszy i większy). Komputer podłączamy do prądu… Nie, nie – odłączamy od prądu, kładziemy miękkim brzuszkiem do góry i śmiałym ruchem wciskamy zimną końcówkę szpachelki między aluminiowy korpus a podgumowaną podstawę:

Teraz trzeba delikatnie spróbować podważyć zatrzaski, „wypychając” środek w górę. Kiedy poradzimy sobie już z jedną ścianką, zaczynamy z kolejnej strony (omijając tylną). Kiedy już całość będzie uwolniona, komputer odwracamy wiekiem do góry i ściągamy obudowę:

Jak widać, przy tylnej ściance komputera odsłoniliśmy szereg metalowych zatrzasków. Mają one kluczowe znaczenie dla prawidłowego złożenia komputera z powrotem. Zwróćcie uwagę na kolejne zdjęcie:

Jeśli więc komputer nie chce się „domykać” to pewnie jedna z tych blaszek blokuje wieko. Trzeba ją będzie delikatnie „popchnąć” do środka śrubokrętem, szpachelką, albo czymkolwiek co tam akurat macie pod ręką. No, ale my dopiero co otworzyliśmy komputer, a ten ględzi o zamykaniu. No to jedziem. W zależności od wersji naszego komputera możemy teraz zobaczyć albo widok powyższy, albo nieco odmienny. W modelach wyposażonych w moduł AirPort i Bluetooth zobaczymy po zdjęciu obudowy dodatkowe dwie anteny:

Trzeba je będzie „zdemontować” delikatnie podnosząc i wycią­gając z zaczepów, w których siedzą.
Dalszy demontaż nie będzie potrzebny.

Kolejnym krokiem jest wyciągnięcie kości pamięci ze slotu:

Jak widzicie, tylni/lewy zaczep niekoniecznie chce się w pełni otwierać bez usuwania dodatkowych elementów. Nic to, pamięć da się wyciągnąć mimo to.

Teraz przyszła pora na ściągnięcie napędu optycznego. W tym celu trzeba będzie odkręcić szereg śrubek. Dwie tutaj (można od razu odkręcić te dwie na dole, one mocują dysk twardy):

Dwie po drugiej stronie:

oraz dwie z tyłu, mocujące złącze napędu do tzw. „I/O board”, czyli po prostu – przelotki ze złącza na płycie głównej na dwa IDE:

Po tym ostatnim kroku możemy już wyciągnąć napęd optyczny (odsuwając go od płytki):

No dobra, teraz macie na biurku coś takiego (plus-minus dwie antenki):

Jeśli wykręciliście dwie śruby mocujące „twardziela”, to znaczy że pozostały jeszcze dwie. Niestety, aby się do nich dostać trzeba będzie wykonać dodatkową pracę. Po pierwsze – w narożnikach znajdują się trzy dodatkowe śrubki, które trzeba będzie wykręcić, żeby wydobyć cały ten czarny plastik. Na poprzednim zdjęciu zaznaczyłem je żółtymi okręgami i strzałką. Jedną z nich widać również poniżej.
Oprócz tego, widać na nim (strzałka) miejsce, w którym należy odkleić od plastiku kabel zasilający prowadzący od złącza zasilacza do płyty głównej. Na zdjęciu jest on odłączony od płyty, ale nie jest to konieczne.

Kiedy już śrubki zostaną odkręcone, delikatnie podnosimy plastikowy stelaż, oddzielając go od płyty głównej. Jest tam od spodu trochę kabelków, więc lepiej nie używajcie mocy. Musimy teraz wykręcić przynajmniej jedną śrubkę, a konkretnie – tą:

Druga sprytnie ukryła się za wiatraczkiem. Można albo go zdemontować (kolejne trzy śrubki) – przy czym właściciele kart AirPort/Bluetooth raczej tym razem będą zmuszeni do odłączenia anten od modułu na płycie głównej, albo wykręcić ją „od góry” – trochę na wcisk, ale da się to zrobić. Ukryła się tutaj (żółte kółko):

Kiedy już się jej pozbędziemy, pozostaje delikatnie – od spodu może mieć doklejone kabelki od głośniczka i wiatraka – odłączyć dysk twardy (zgodnie z kierunkiem czerwonej strzałki) i wyciągnąć go z komputera, zaś nasz – uprzednio przygotowany – dysk mSATA z przelotką:

instalujemy gdzie jego miejsce:

Widzicie jakie to maleństwo? A tyle frajdy…
Zapytacie teraz: „No dobra, ale jak toto zamocować na miejscu? Stary twardziel siedział na śrubach…”.
Wyjścia są trzy:
▪ albo kupić adapter wyposażony w specjalną „ramkę” montażową (wtedy montujemy go na oryginalnych śrubach),
▪ albo zastosować inne mocowanie (na przykład klej na gorąco),
▪ albo olać sprawę – dysk nie ma ruchomych części, złącze trzyma mocno, wątpię żeby miał się wysunąć; niemniej jednak na wszelki wypadek jakąś formę stabilizacji bym zalecał.

Teraz pozostało nam jedynie poskładać wszystko do przysłowiowej kupy, zamknąć obudowę i cieszyć się błyskawicznym startem, kopiowaniem i krótkimi czasami dostępu naszego nowego dysku twardego.

’recedent’ – Amiga NG (7) 2/2019

—> do spisu artykułów

Dodaj komentarz